Rodzina (i koledzy z partii) na swoim

Politycy często mają na ustach piękne hasła o ojczyźnie, dobru wspólnym oraz bezinteresownym poświęceniu, i w odróżnieniu od przedstawicieli innych profesji, bardzo rzadko wspominają o profitach jakie czerpią ze swojej działalności. Dostosowują się w ten sposób do oczekiwań społecznych – wyborcy, dla których wzorami polityka są Kościuszko, Piłsudski, Gomułka czy Kuroń, wolą głosować na osoby, które mogą im się wydawać bezinteresowne. Rozbieżność pomiędzy kreowanym wizerunkiem, a rzeczywistością jest jednak zazwyczaj ogromna.
Jeżeli ktoś myśli, że większość polityków chce zmieniać świat, a przy okazji zarobić, to się myli, bo prowadzenie działalności stricte politycznej jest dla nich tylko narzędziem do zdobycia pieniędzy (i innych profitów związanych ze sprawowaniem władzy). Nie chodzi tylko o pobieranie pensji parlamentarzysty czy samorządowca, ale także (a najczęściej przede wszystkim) o profity dodatkowe. Sprawowanie władzy umożliwia bowiem politykom (oficjalnie lub nieoficjalnie) wpływać na obsadę licznych stanowisk oraz na rozporządzanie w inny sposób publicznymi pieniędzmi. Umieszczają zatem oni rodzinę i znajomych w urzędach oraz spółkach, a także korzystają dla własnych celów z tych pieniędzy.
Politycy powinni dobrze zarabiać, aby o stanowiska polityczne ubiegały się osoby kompetentne, dobrze wykształcone i z przydatnym w działalności publicznej doświadczeniem zawodowym. Prywatni pracodawcy płacą im dobrze, a zatem państwo, chcąc ich przyciągnąć, co do zasady powinno zaoferować im podobne wynagrodzenia. Problemem jest jednak to nieoficjalne lub półoficjalne żerowanie polityków na majątku publicznym, które przynosi państwu ogromne straty różnego rodzaju – nie tylko finansowe.
Do tych finansowych zaliczyć można m.in. te związane z zatrudnianiem niekompetentnych (lub niewykonujących w praktyce swoich obowiązków) pracowników i zarządzających w spółkach oraz urzędach (czego konsekwencją jest po pierwsze wydatkowanie większych środków na ich wynagrodzenia niż oni zasługują, a po drugie gorsze zarządzanie i funkcjonowanie tych instytucji, które również skutkuje stratami finansowymi) oraz te powstałe z niekorzystnej dla instytucji publicznych współpracy z organizacjami pozarządowymi, mediami i doradcami powiązanymi z politykami (również przepłacanymi, niewystarczająco kompetentnymi lub w praktyce niewykonującymi swoich obowiązków).
Do tych niefinansowych zaliczyć można natomiast m.in.:
- mniejsze zaangażowanie pracowników publicznych instytucji niebędących z politycznego nadania, gdy widzą oni mniej kompetentnych, lepiej opłacanych znajomych polityków,
- powszechniejsze łamanie stosownych zasad przez obywateli obserwujących te negatywne zachowania polityków,
- mniejsze zaangażowanie polityczne i społeczne tych osób, a także utrata przez nich zaufania do państwa.
Rozwiązaniem powyższych problemów nie jest to co proponują niektóre partie polityczne, tj. zastąpienie ludzi związanych z inną partią ich ludźmi (rzekomo bardziej kompetentnymi, pracowitszymi i uczciwszymi). Po pierwsze dlatego, że większość istniejących partii już sprawowała władzę i te nadużycia za ich czasów były podobne, a po drugie dlatego że żadna partia, nawet ta mająca na sztandarach najbardziej wzniosłe hasła, jeżeli system będzie jej na to pozwalał, nie powstrzyma się od korzystania (w mniejszym lub większym stopniu) z publicznych środków dla własnych korzyści, albowiem nie będzie się ona nigdy składać wyłącznie z w pełni uczciwych ideowców.
Konieczna jest zmiana systemu, tj. pozbawienie polityków wpływu na decyzje kadrowe i finansowe państwowych instytucji, w zakresie w jakim teraz są one wykorzystywane w opisany w niniejszym tekście sposób, a także stworzenie skutecznego mechanizmu anonimowego powiadamiania o nieprawidłowościach w tych instytucjach i karania za nie.
Jeżeli system się nie zmieni, to w dalszym ciągu politycy będą chodzącymi urzędami pracy i działami zamówień, zaniedbującymi swoje prawdziwe obowiązki, podmioty publiczne będą nieporównywanie gorzej zarządzane niż te prywatne, do polityki jeszcze rzadziej będą się garnąć uczciwi, ideowi i kompetentni ludzie, a społeczeństwo będzie niezmiennie powtarzać, że „politycy kradną”.